sobota, 7 listopada 2015

Przykładowy Post Testowy

Dziewczyna go nie słuchała i zbiegła z górki ledwo utrzymując się na nogach. Biegła przez las w stronę zamku. Nie chciała go widzieć, nie chciała z nim rozmawiać. Znów dzieje się to samo. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku. Nic jej w tym momencie nie sprzyjało, nawet drzewa, które boleśnie ją okaleczały gałęziami. Wszędzie miała zadrapania i siniaki. Gdy dotarła do skraju lasu i zauważyła mury szkoły, przystanęła na chwilę by odetchnąć. Oparła się o drzewo i schyliła. Łzy bezwładnie napływały jej do oczu, nie potrafiła tego pohamować. Wytarła rękawem szaty zimne policzki i pobiegła dalej bojąc się, że blondyn zdoła ją jeszcze dogonić.
Na całe szczęście nie spotkała nikogo w zamku. Była to jedyna rzecz, która tego wieczoru jej sprzyjała. Gdy dotarła do portretu, wymamrotała pospiesznie hasło i weszła do środka. Za nią słychać było jeszcze kąśliwe uwagi Grubej Damy, która nie była zadowolona, że ktoś ją budzi. Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi i zatrzasnęła przejście. Teraz mogła odetchnąć. Stała w pomieszczeniu i nie wiedziała co ma zrobić, co myśleć. Nikogo nie było i nagle Lily osunęła się na podłogę i zaczęła płakać. Nie potrafiła już powstrzymać fali rozpaczy. Uwolniła cały żal, który w niej tkwił. Poczuła się jak zabawka, którą można wykorzystać. „Takimi mieli być przyjaciółmi?” pomyślała. 

Uspokoiła się po dłuższej chwili i stwierdziła, że musi odpocząć. Poszła do swojego dormitorium i od razu nie zwracając uwagi, czy ktoś śpi, czy nie, weszła do toalety. Przemyła twarz wodą, przebrała się w za dużą koszulkę swojego brata i położyła się do łóżka. Mimo starań i prób nie mogła zasnąć. Ślizgon zaprzątał jej cały umysł. Nie mogła sobie z niczym poradzić, przez to wszystko zaniedbywała tak wiele rzeczy. Czuła się strasznie, chciała jak najszybciej o tym zapomnieć. Trochę czasu spędziła na zmuszaniu się do snu, lecz udało jej się w końcu.
Lily przemierzała długi korytarz w samotności, wciąż rozmyślając o wczorajszej sytuacji. Wyglądała jakby nie spała przynajmniej tydzień. Włosy miała nierozczesane, potargane i podkrążone oczy. Każdy napotykany człowiek patrzył na nią z politowaniem. Dziewczyna postanowiła sobie zmianę, lecz nie były związane z jej wyglądem. 
Koniec wszelkich problemów i zamartwień względem chłopaków. Nie miała już na to siły. Skupi się na tym co dla niej najważniejsze – nauka. Ostatnio bardzo kiepsko szło jej na zajęciach, więc teraz musiała to odbudować.
Dzisiaj prócz pierwszych Eliksirów, miała Zielarstwo i Obronę Przed Czarną Magią, więc dobry początek, coś co akurat lubiła. Weszła do Wielkiej Sali i nie rozglądając się, usiadła przy stole Gryfonów. Nałożyła sobie marną porcję jajecznicy i tosta.
- Hej! Słyszłaś co… - nagle podleciała Sophie, która raziła swoim entuzjazmem, ale gdy zobaczyła jak wygląda przyjaciółka, to od razu zrzedła jej mina. – Co się stało?
- Nic wielkiego – odpowiedziała z udawanym uśmiechem rudowłosa, wciąż nie odrywając wzroku od jedzenia i namiętnie grzebiąc w nim widelcem. – Po prostu Scorpius powiedział żebyśmy zostali przyjaciółmi – Sophie się trochę rozluźniła, lecz wciąż nie rozumiała w takim razie czemu współlokatorka jest w takim stanie – A potem prawie się pocałowaliśmy.
- Słucham? – zaczęła brunetka z przerażeniem – Ja mu pokaże! Pieprzona, bogata, tleniona małpa! Jaja mu urwę! No niech ja go tylko spotkam… - piszczała rozwścieczona i już rozglądała się po sali by ruszyć do ataku.